Tożsamość - czy można mówić o trendzie?

Po drugiej wojnie światowej spora grupa Polaków zamieszkała na tak zwanych "Ziemiach Odzyskanych" i przez dziesięciolecia tym ludziom próbowano wmówić, że wrócili na ziemie piastowskie nazywając ich nawet repatriantami. Część z osiedleńców w to uwierzyła, część podchodziła do tego z przymrużeniem oka.

W jaki sposób ci ludzie zachowywali wtedy swoją tożsamość. Na pewno przynajmniej w części poprzez przeniesienie tradycji i obyczajów z poprzedniego miejsca zamieszkania. Przykładem mogą być dawne Prusy Wschodnie czyli dzisiejsze - Warmia i Mazury. Na wschodnie rubieże tego regionu sporo przeniesiono tradycji z Suwalszczyzny. Jak jednak traktowano swoją tożsamość będąc jednocześnie uczestnikami zakłamywania historii przez władze komunistyczne?

Czy rok 89. okazał się przełomem w spojrzeniu na tożsamość Polaków

W pewnym sensie tak. Choć już wcześniej, w połowie lat 80. pojawiły się literaturze treści nawiązujące do przedwojennej historii Warmii i Mazur, Polski północno-zachodniej i Gdańska. Jednak bardziej wyrazistymi przykładami działań odkłamujących historię i drążących tożsamość mieszkańców okazały się inicjatywy konkretnych osób, raczej związanych ze środowiskami intelektualnymi.

Przykładami mogą być - olsztyńska "Borussia" (łac. Prusy), sejneńskie Pogranicze i Giżycka "Wspólnota Mazurska".  Inicjatywom tym chodziło głównie o traktowanie równoprawne historii dawnej i obecnej oraz równoprawne byłych i obecnych mieszkańców tych ziem.

Grupy też w dużej mierze starały się wciągnąć do uczestnictwa w swoich przedsięwzięciach szersze środowiska, również młodzieżowe. W szerszym zakresie udało się to sejneńskiemu "Pograniczu",  natomiast "Borussia" w efekcie stała się grupą dosyć elitarną, również za sprawą wydawanego przez tę organizację czasopisma o tym samym tytule.

Nieco inaczej można tu potraktować giżycką "Wspólnotę Mazurską", której (okresowo) udało się zintegrować we wspólnych działaniach osoby o różnych korzeniach. Animatorzy sporo czasu poświęcali na wspólne odwiedzanie miejsc pamięci i odkrywanie nieznanego.

Czy jednak można "mówić o trendzie tożsamościowym"?

Gdybyśmy zestawili ilość osób zajmujących się animowaniem działań na rzecz odkrywania przedwojennej historii to w zestawieniu z innymi dziedzinami kultury okaże się to grupa znikoma.

Dodatkowo rozwój elektroniki, zwłaszcza "smartfonizacja" życia zmniejsza ilość namacalnych kontaktów międzyludzkich. Szkoły próbują na lekcjach nawiązywać do regionu, ale bezmyślne programy oparte na testach spłycają intelektualną kondycję uczniów, tym samych odciągając ich od głębszego myślenia o własnej tożsamości. 

Natomiast wspomniane organizacje i wspólnoty nadal trwają w swojej elitarności.

Komentarze

Komentarze dodane przez użytkowników